The stooges - The weirdness (2007)
Sfrustrowany porażką Tori Amos z formą i treścią na najnowszym albumie (zjadę go w najbliższym czasie, folks), mocno zagłębiłem się w olbrzymie ławice zespołów post-muzycznych, co spowodował tomek. (dzięki). Tym niemniej post postem, ale czasami człowiek tęskni do czegoś prostego, klasycznego i w ogóle. No więc tęskniłem i ja. W międzyczasie wyszło oficjalnie Neurosis, czego nie zauważyłem, albowiem mimo rzeczonego wydarzenia na Pewnej Grupie Usenetowej panowało ogólne milczenie, marazm i teologiczne niemal spory z heretykiem, któremu się bardziej od Led Zeppelin Lombard podoba. Co pozostawię bez komentarza i przejdę do rzeczy.
Iggy Pop jest swego rodzaju stemplem. Nienawidzę słowa "ikona", a chodzi mi o to że można pana wokalistę złapać za potylicę i techniką walnięcia/dociśnięcia zrobić sobie ti-szerta bardziej kultowego od wyświechtanego Czegewary z szafy. Pop spełnił Warholowską zasadę, nie pamiętam teraz jaką, ale na pewno- parafrazując Majakowskiego- można powiedzieć "myślę rock, mówię Iggy/ myślę Iggy, mówię rock". No i Iggy reaktywował zespół. Uwaga siksy, to nie żadne doświadczenie typu reunion Spice Girls. Trzydzieści trzy lata później The Stooges nagrało nową płytę. Sami wiecie co może się wydarzyć w ciągu 33 lat. A może i nie wiecie?
Wracając do meritum. Wywalcie wszystkie te pitolenia chłopców w dezajnerskich trampkach. Nie wierzcie, że The Strokes to odnowiciele rocka. Pocałujcie zdjęcie Meg White, a Czestera z Linkin Park kopnijcie w dupę. Ten ostatni nie ma co prawda nic wspólnego z rockiem, a tym bardziej z dobrym rockiem, ale akurat mi się przypomniało hasło "najbardziej energetyczny" zespół. O LP właśnie. Te wszystkie bandy są, oględnie pisząc, gówno warte. Iggy Pop nagrał nową płytę.
Definicja zabawy? Proszę bardzo- "my ideal fun is killing everyone". Generalnie groźny sześcdziesięciolatek i kumple, też nie młodsi, tą płytą pokazują środkowy palec wystylizowanym na buntowników młodzieńcom.
To dalej- do sklepu i się zapoznawać. Miłego dnia.
8/10
Był kiedyś taki program "Halo!Gramy". Prowadził go m.in. Kuba "Bożyszcze" Wojewódzki. Kiedyś, podstawówkowiczem będąc, natrafiłem tam na najświeższy wtedy singiel Rage Against The Machine- "Bull on parade" mianowicie. Jakie RATM było (a może jest?) każdy szanujący się rockman wie. Potem Audioslave w sumie przedstawiło muzykę nieco inną niż RATM, ale wiele z tej inności wynikało z możliwości wokalnych, Chrisa Cornella. Zwłaszcza RATM odkryło pewne aspekty muzyki, o których normalnie nikt by nie przypuszczał, że można tak zagrać. O grze Morello pisano różne rzeczy, m.in to, że zbiera śmieci i tworzy z nich niesamowite muzyczne pejzaże. Patetyczne to jak cholera, ale coś na rzeczy było.